Bielkowski zbiornik wodny, jezioro Bielkowskie, jezioro w Kolbudach – zwał jak zwał, każdy wie o co chodzi. „Reklamowaliśmy” już ten zbiornik jako cel weekendowych wypadów (filmik z resztą na końcu tego wpisu), ale dwa słowa na bloga też wypada wpisać. Do boju więc!
Absolwenci naszych kursów żeglarskich często pytają nas gdzie kontynuować żeglowanie i rozwijać pasję w okolicy Gdańska po zdaniu egzaminu na patent żeglarski. Często polecamy im wtedy Kolbudy, jako miejsce nie oddalone znacząco od Gdańska, bezpieczne i dobrze wyposażone.
Przeanalizujemy sobie ten akwen pod kątem żeglarskim z punktu widzenia tematów teoretycznych jakie poruszamy na kursach żeglarskich. Odnosić się będziemy głównie do przystani przy kąpielisku miejskim, gdyż to tam można wynająć łódkę.
Budowa Jachtów:
Do dyspozycji w wypożyczalni (oprócz kajaków) znajdziemy Omegi w dwóch wariantach – turystycznym i regatowym. Sama wypożyczalnia nie różni się dużo od klasycznej wypożyczalni „day sailerów”. Bosman palcem wskaże którą omegę możemy wziąć, wyda pagaje, żagle, koło ratunkowe i kamizelki asekuracyjne. Tutaj uwaga! Jeżeli masz w załodze kogoś kto nie umie pływać to poproś o kamizelkę ratunkową, a nie asekuracyjną. Jeżeli sam czujesz się niepewnie a wieje silny wiatr to lepiej weź ze sobą tylko kamizelki ratunkowe. Omegę taklujemy szybko – po kursach w WIND HUNTER na pewno pójdzie Ci to sprawnie. Oprócz rzeczy które wymieniłem powyżej dostaniesz jeszcze obciągacz bomu, oczywiście szoty foka i grota. My wsiedliśmy na łódkę nie do końca posprzątaną – była trochę brudna, ale dla nas to żaden kłopot. Raz dwa i błyszczała jak nowa. Pamiętaj by zostawić po sobie jacht w takim stanie jakbyś chciał go zastać samemu na niego wsiadając, nawet gdy prawdopodobnie obsługa portu sprząta łódki, to robi to prawdopodobnie raz dziennie. Jesteśmy żeglarzami i zostawiamy świadectwo swojej kultury między innymi właśnie dbając o porządek wokół nas i świecąc przykładem niczym perła w małży 😉
Ratownictwo:
Na jeziorze Bielkowskim znajduje się baza WOPR. Ratownicy czuwają nad kąpieliskiem – taka jest ich funkcja, niemniej jednak nie wyobrażam sobie sytuacji w której nie wyruszą oni z pomocą potrzebującym na akwenie, tym bardziej, że praktycznie każdy skrawek jeziora widać z kąpieliska. A przynajmniej każdy skrawek dostępny dla żeglarzy. Oprócz tego na łódkę zawsze zabieramy ze sobą koło ratunkowe i wozimy je w miejscu łatwo dostępnym – wiadomo.
Meteorologia:
Przy południowych i zachodnich wiatrach można spodziewać się nierównego i nieregularnego wiatru z uwagi na wysokie drzewa porastające tę stronę jeziora. My żeglowaliśmy właśnie przy południowo zachodnim wietrze i faktycznie czasami szkwały mocno przechylały naszą „omkę” po to by za chwilę żagle opadły w kompletnym łopocie i bez najmniejszego powiewu wiatru. Od strony wschodniej i północnej zbiornik jest bardziej odsłonięty, przypuszczam, że wtedy wiatr jest mniej nieregularny i ma bardziej wyrównaną siłę. Co do zagrożeń burzowych czy nawałnic, jako, że jest to akwen bardzo nieduży, to w przeciągu kilku minut jesteśmy w stanie z każdego jego krańca dopłynąć do przystani lub jakiegokolwiek brzegu.
Locja:
Nie ma tutaj szlaków żeglownych ani innych oznaczeń kardynalnych lub specjalnych. Są jednak rzeczy warte uwagi z tej perspektywy. Od przystani „jedziemy” zgodnie ruchem wskazówek zegara. Pierwsza przeszkoda: Wyciąg do wake’a lub nart wodnych. Stalowe liny rozpięte nad akwenem, a na wodzie małe czerwone bojki oddzielające tę cześć akwenu od pozostałych – nie wpływamy tam. Płyniemy dalej, wpływamy w wąską zatokę na południowo wschodnim krańcu jeziora. Na jego końcu znajduje się pompa, lub po prostu wpust wody do rurociągu, którym kilkaset metrów dalej dociera do elektrowni na styku z rzeką Radunią. Zakaz wstępu, podpływać za blisko też nie ma potrzeby. Płyniemy dalej, wymijając całe południowe wybrzeże – dzikie, obrośnięte pięknymi starymi drzewami by dopłynąć do ujścia na małe jeziorko. Na środku kanałku stoi czerwona boja – taka, jak przy wyciągu, można założyć, że jest to symbol oznaczający koniec żeglownych wód, na pewno nie szlaku, a pewnie nie jest to też zakaz wpływania, gdyż na tym małym jeziorku widać było łodzie wędkarskie. Najistotniejsze jednak jest to, że nad kanałkiem znajduje się piesza kładka – bez położenia masztu nie wpłyniemy dalej. Kilkadziesiąt metrów dalej na północ mamy jaz na Kanale Raduni zasilający całe jez. Bielkowskie w wodę. Tym sposobem dotarliśmy do północnego brzegu i tutaj uwaga – kąpieliska i wypożyczalnie sprzętu wodnego – trzeba uważać na pływających wpław po portach ludzi – tak, serio 🙂 Uroki letnich kąpielisk 🙂 Cały akwen jest dość głęboki i na omedze trudno zahaczyć na nim o dno.
Przepisy:
Mają zastosowanie przepisy śródlądowe oczywiście, prawa drogi oraz postępowania w razie wypadków i awarii – wszystko normalnie. Prawie. Spodziewać należy się, że ludzie na rowerkach wodnych oraz kajakach nie do końca znają, przez co oczywiście nie mogą respektować przepisów prawa drogi na wodzie – bierzmy na to poprawkę i lepiej ustępujmy innym wodniakom. Na uwagę zasługuje może tylko fakt, że mimo, iż na omedze żeglować w świetle prawa można bez żadnych uprawnień, tak tutaj, by omegę wynająć niezbędne jest okazanie patentu żeglarskiego.
Teoria żeglowania:
Nie mamy na omedze silnika. I całe szczęście. Mamy za to pagaje! Manewry portowe najłatwiej wykonać właśnie z pomocą pagajów, ewentualnie na żaglach. Keja jest prostopadła do nabrzeża i wyposażone w Y-bomy, czyli poprzeczne pomocnicze bomy utrzymujące jachty w odpowiedniej pozycji i odciągające je od kei, dzięki czemu nie trzeba korzystać z kotwic. Jeżeli zdecydujesz się na podejście do kei na żaglach, weź pod uwagę ludzi pływających poza kąpieliskiem – w okolicy portu oraz kotwiczące przed portem łódki wędkarskie. Przy każdym kierunku wiatru podejście do kei na żaglach w takiej konfiguracji pomostu i Y-bomów jest bardzo wygodne i stosunkowo łatwe. Sam korzystałem jednak z pagajów zrzucając żagle w odległości ok 50 metrów od pomostu. Odejście od kei wykonałem na żaglach, na samym foku z półwiatru.
Ekologia:
Widzieliśmy orła! Kaczki – oczywiście. Kormorany, pewnie i czaple, gdyż to zestaw nierozłączny praktycznie. Wędkarze wytrwale siedzący na brzegach mogą sugerować, że ryby też tutaj są. Południowy brzeg jest dziki, jak już wspominałem – idealny do odpoczynku, chwili wytchnienia i rozkoszowania się przyrodą w cieniu drzew. Woda do picia się nie nadaje, ale do kąpieli już jak najbardziej 🙂 Ogólnie jest dość czysto, wokół zbiornika wiedzie pieszy szlak turystyczny (kładka). No na prawdę fajne miejsce na kilkugodzinny wypad na żagle np. tuż po uzyskaniu patentu żeglarskiego.
W zasadzie to tyle. Osobiście polecam wybrać się choć raz. Przypuszczam, że wrócę tam, gdyż jest to miejsce po prostu bardzo blisko Gdańska, jest tanio, obsługa jest miła i sprzęt jest ok – nic tylko żeglować, a upalne sierpniowe popołudnie po pracy to wymarzony moment na takie ruchy 🙂